piątek, 6 grudnia 2013

Wina i przyczyna


Błąd pożałowania godny, szkodliwy, a jednak nagminnie popełniany. Co ciekawe, ilekroć próbuję w dyskusji oponentom nieśmiało zarzucić, że go popełniają, ci nieodmiennie wytykają mi, że najwyraźniej z braku rzeczywistych argumentów złośliwie czepiam się słów.
Chodzi mi o błąd pomylenia przyczyny z winą.
Spowodować coś złego nie znaczy wcale być temu czemuś winnym. Jeśli Jan spowodował śmierć Piotra, to nie znaczy jeszcze, że Jan jest winny śmierci Piotra. Przykładowo, kiedy Jan poczęstuje Piotra zakupioną w sklepie, nieprzeterminowaną konserwą mięsną nie wiedząc, że zawiera ona jad kiełbasiany, to spowoduje śmierć Piotra, ale winny śmierci Piotra wcale nie będzie. Również w przypadku, gdy Jan poprosi kolegę swego Piotra o pójście do kiosku po papierosy, a Piotr w drodze wpadnie pod samochód - nie będzie to wina Jana, pomimo że jest prawdą, iż GDYBY nie nie jego prośba, Piotr nie zginąłby. Sytuację wszelako ocenimy inaczej, gdy Jan wyśle po papierosy pięcioletnie dziecko, a ono wpadnie pod samochód. Wtedy Jan najoczywiściej ponosi winę, bo powinien był przewidzieć możliwość wypadku. Jest winien, bo złamał oczywistą zasadę "nie narażaj bez ważnego powodu dziecka na niebezpieczeństwo".
A oto kilka przykładów "z życia".
Pierwszy zaczerpnąłem z bogatego rejestru Jarosława Kaczyńskiego potyczek z logiką. Otóż przed katastrofą smoleńską Bronisław Komorowski, wówczas marszałek Sejmu, przesunął głosowanie nad pewną ustawą, w wyniku czego trzech posłów PiS zamiast udać się do Smoleńska pociągiem poleciało feralnym samolotem prezydenckim - z wiadomym tragicznym skutkiem. W opinii J.Kaczyńskiego jest Komorowski winien śmierci tych trzech posłów, bo gdyby nie przesuwał głosowania, posłowie by żyli. Komentując to zauważmy, że Komorowski przesuwając głosowanie sprawił, że posłowie podjęli podróż najbezpieczniejszym środkiem komunikacji, jakim jest przecież komunikacja lotnicza. Na czym miałaby polegać jego wina - że nie jest Duchem Świętym i nie przewidział wypadku? Samo niemal nasuwa się pytanie - jak to jest możliwe, że J. Kaczyński będąc doktorem praw nie zetknął się nigdy z elementarnymi rozróżnieniami dotyczącymi pojęcia winy?
Drugi przykład dotyczy  kobiet, na których  z tego powodu, że zachowywały się prowokująco wobec mężczyzn, popełniono gwałt. To one są winne, a nie gwałciciele - tak głosi pogląd, który mi się zdecydowanie nie podoba. W tym wypadku analizę utrudnia pewna wieloznaczność słowa "wina". Często mówimy bowiem, że ktoś jest "sam sobie winien" wtedy, gdy ów bez potrzeby ryzykuje, naraża się na niebezpieczeństwo. Przykładowo, kto zostawia luksusowy rower niezabezpieczony i bez nadzoru w środku słynącej z przestępczości dzielnicy, ten właśnie, kiedy padnie ofiarą kradzieży - "sam jest sobie winien", w tym oczywistym sensie, że nierozważnie naraził się na kradzież. Jednak tylko ktoś całkiem niemądry powie, że złodziej roweru jest niewinny, bo został sprowokowany! Właściciel roweru oczywiście zachowuje się głupio, bezrozumnie, ale to złodziej narusza normy moralne, a nie on. Całkiem podobnie rzeczy się mają z kobietą, która spowodowała gwałt swoim lekkomyślnym zachowaniem. Winny gwałtu jest tylko i wyłącznie gwałciciel - ofiara zaś wykazuje ewentualnie brak rozsądku - albo też niezdolność dobrania sobie towarzystwa.  
Trzeci przykład pochodzi z mojej wczorajszej dyskusji dotyczącej niedawnego wprowadzenia praw szariatu w Libii. "Szariat" - samo to słowo wywołuje odruch obrzydzenia u człowieka cywilizowanego (odruch ten zresztą nie do końca jest uzasadniony, ale to inna sprawa). Mój interlokutor twierdził, że winne temu jest NATO, ponieważ Pakt udzielił wsparcia powstańcom i przyczynił się do upadku Kadafiego, czyli: jest on winny temu, że muzułmanie przejęli władzę i wprowadzili szariat. Tutaj nie rozstrzygam, czy NATO jest faktycznie winne. Może tak, może nie. Jedno tylko chciałbym podkreślić. Otóż kto twierdzi, że NATO jest winne wprowadzenia szariatu w Libii, ten powinien wykazać, że w chwili podjęcia decyzji o walce z reżimem Kadafiego szefowie NATO byli w stanie przewidzieć, że sprawy w Libii obrócą się właśnie w ten sposób.

Ilekroć orzekamy o czyjejś winie, nie kończmy na stwierdzeniu, że ktoś dany stan wywołał. Zastanawiajmy się również nad tym, jaką regułę moralną ten ktoś przekroczył, czy rzeczywiście miał możliwość przewidzieć skutki swoich poczynań i czy miał obowiązek dokonać takich przewidywań.
 


           

8 komentarzy:

  1. Czy maszynista wiozący transport ludzi do obozu zagłady, który wie, że będą zabijani - jest współwinny zbrodni ludobójstwa, czy też nie. Czy kolejarz, który przestawia zwrotnicę, zdając sobie sprawę, gdzie posyła transport jest współwinny. Po lekturze "Łaskawych" Johnatana Littella.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obawiam się, że nie podam dobrej odpowiedzi na te pytania. W powyższym tekście chciałem napiętnować pewien gruby, pozbawiony subtelności błąd powszechnie przez ludzi popełniany. Nie posiadam jednak teorii, która byłaby w stanie przekonująco ująć jakieś cieńsze niuanse. Poza tym sądzę, że do oceny winy maszynisty czy kolejarza trzeba by znać więcej istotnych szczegółów: np. czy znajduje się on w sytuacji przymusowej (przymusowość jest sprawą stopniowalną), a może jest tak, że ludzie będą zabici bez względu na to, czy się ich dostarczy do obozu, czy nie. A może kolejarz nie jest rozgarnięty albo oszukany i sądzi, że przyczynia się do wymierzenia sprawiedliwości? Grzeszy wtedy głupotą - ale nie ludobójstwem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarówno przyczyna jak i wina są czystymi pojęciami intelektu.
    W związku z tym, jeżeli mowa o jakiś błędach w posługiwaniu się tymi pojęciami, to mogą być one tylko umowne i wynikające z pewnej konwencji lub ewentualnie swojego punktu siedzenia i widzenia. W podanych przykładach zasadniczo nie dostrzegam błędów o których mówi autor, dostrzegam tylko to, że autor dostrzegł błędy tj. przypisał wymienionym osobom błędy. Nie wykluczone, że autor wytykając błędy innym, naraża się przy tym na podejrzenie popełnienia błędu ekwiwokacji, gdyż przypisał znaczenie powstałe w wyniku swojego rozumienia wymienionych kategorii, znaczeniu rozumienia tych kategorii przez bohaterów podanych przykładów, nie podając przy tym obiektywnego źródła dla zastosowanych przez siebie kryteriów, które determinują rozróżnienia. Skoro nie istnieje obiektywne kryterium o którym mowa, znaczenia tych kategorii mogą być inne, bo znajdują się w innych głowach lub też w innych konwencjach.
    Trzeba pamiętać, że o winie można orzekać w ramach konwencji prawnej ale również w ramach np. retoryki politycznej - inne konwencje determinują inne znaczenia lub też inne sensy.

    Człowiek w stanie natury jest absolutnie niewinny - bez względu na jego czyny. Wina w rozumieniu prawnym nastąpi dopiero wtedy, kiedy zaistnieją jakieś konwencjonalne reguły oraz instytucje upoważnione na podstawie jakiś kryteriów do orzekania o winie.
    Wydaje się, że pomiędzy przyczyną a winą nie istnieje związek logiczny tj. z przyczyny nigdy nie może wynikać żadna wina w ramach jakiś reguł logicznych. Ponadto absurdem byłoby orzekanie o winie ze względu na zaistnienie jakiejś przyczyny. O winie orzeka się ze względu na sprawstwo, skutek oraz reguły - jedną z tych reguł jest np. godzenie się sprawcy na zaistnienie przewidywanego przez siebie skutku.
    Przyczyna w takiej sytuacji ma charakter funkcjonalny tj. wyjaśnia zaistnienie relacji sprawstwa i skutku ze względu na konwencjonalny wymóg konieczności uzasadniania orzeczenia. Inaczej mówiąc kategorią przyczyny można wyjaśniać zasadność przypisania komuś winy, nie zapominając o innych kategoriach, które wspomagają owo uzasadnienie.
    Można jednak sobie wyobrazić kryteria, czy też reguły zupełnie innego typu w ramach innej konwencji, gdzie wina będzie orzekana w zupełnie inny sposób - nawet na zasadzie widzimisię w ramach jakiejś ideologii np. w imię dura lex, sed lex.

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja ja, panie Szymanek nie lewituj z lewiatanami bo to na pana prace naukowe źle działa. W 1981 r. spotkałem Mołotowa (na ruskim przystanku w Moskwie). Tak, tego od Ribenteof-Mołotow, powiedział mi wtedy; tylko cytuję "gupi ćwok ćwokiem pozostanie jeśli....
    Ps. ... pytał sie o godzine i wszystkie od lewaiatana podstepy zdradził

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Cytuję: „Całkiem podobnie rzeczy się mają z kobietą, która spowodowała gwałt swoim lekkomyślnym zachowaniem. Winny gwałtu jest tylko i wyłącznie gwałciciel - ofiara zaś wykazuje ewentualnie brak rozsądku - albo też niezdolność dobrania sobie towarzystwa”.
    Jeśli kobieta idzie nocą parkiem, do tego ubrana i umalowana wyzywająco, to jest jasne dla mężczyzny, że towar szuka bolca. Towar bolca dostaje, ale nakrywa ich jakiś znajomy. Aby zachować twarz, towar oskarża niewinnego mężczyznę o gwałt.
    Czyli nie chodzi o winę, ale o zachowanie twarzy (nawet nie zdziry, ale długo pozostającej w niedosycie seksualnym kobieta), która nocą, wyzywająco i często pijana w sposób oczywisty prowokuje do odbycia stosunku.
    Podobnie ma się „gwałt” w pokoju hotelowym, czy mieszkaniu „gwałciciela”. Jeśli facet ma ochotę na seks, to zaprasza do mieszkania. Często z odbytą grą wstępną. Kiedy kobieta jest już w mieszkaniu, kiedy dochodzi do zbliżenia, w procesach sądowych prawie zawsze występują świadkowie. Dla mnie jest oczywiste, że tutaj nie było gwałtu, ale zwykły, za obopólną zgodą seks. Ale świadek… i tutaj dla mnie osobiście jest sprawa jasna. Tylko że nie dla sędziów (przeważnie sędzin), które orzekają wyroki za gwałt wobec niewinnych facetów.
    Czyli nie przekonał mnie Pan do swojej tezy, która nie jest Pańską tezą, ale opinią rzekomo zgwałconych i debilnych sędzin.
    Moje doświadczenie opieram na przeczytaniu wielu aktów oskarżenia o podobnych zarzutach, w różnych sytuacjach, różnych wiekowo mężczyzn.
    Zasada przyczyny i skutku ma tutaj jednak zastosowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę zauważyć, że nie wypowiadałem się na temat zależności między zachowaniem kobiet a fałszywymi oskarżeniami o gwałt. Chodziło mi jedynie o te wypadki, gdy naprawdę dochodzi do tego przestępstwa.

      Usuń
  6. A kiedy naprawdę dochodzi do takiego, czyli przestępstwa gwałtu? Zatarł Pan Szanowny Krzysztofie te subtelne - ale jasne - zależności w swym tekście. To prawda, że mówimy o dwóch różnych "gwałtach" jednak dla sędzin i ignorantów, to te same gwałty i to jest tragiczne dla... całkowicie niewinnych mężczyzn przebywających w zakładach karnych za "gwałt".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tekście zawarłem taką oto myśl: jeśli (a) nastąpi gwałt (b) przestępstwo to będzie skutkiem seksualnie prowokującego zachowania się kobiety, jej frywolnego ubioru itp. to nie można jeszcze twierdzić, że kobieta-ofiara jest winna gwałtu. Jak natomiast rozpoznać, czy gwałt w istocie miał miejsce, czy może mamy do czynienia z fałszywym oskarżeniem, jak powinny być ocenione dowody - ja się na ten temat w ogóle nie wypowiadam. Interesuje mnie tylko sytuacja, gdy naprawdę doszło do gwałtu. Te sytuacje, gdy do gwałtu nie doszło, nie są przedmiotem mojej analizy, chociaż zgadzam się, że mogą być one ciekawe i ważne.

      Usuń