środa, 28 stycznia 2015

O kierowaniu się przykazaniami

"Kieruję się w życiu dziesięcioma przykazaniami", "moja moralność oparta jest na Dekalogu", "w dziesięciu przykazaniach zawarta jest cała nasza moralność". Wielu ludzi jest przekonanych, że ich decyzje i oceny moralne są zwyczajnie wyprowadzone, wywnioskowane z owych dziesięciu norm, nakazujących powstrzymywanie się od zabijania, kradzieży, kłamstwa itd. Rzekomo jest tak, że gdy nie wiemy, jak postąpić, jak rozstrzygnąć między dobrem i złem,  sięgamy po prostu do tego skarbca po właściwe rozwiązanie. Kiedy wahamy się na przykład, czy kogoś zabić albo okraść, otrzymujemy niezawodne pouczenie "nie zabijaj", "nie kradnij".  


Większy kłopot może sprawić dylemat: szantażować, czy nie? - bo nie ma przecież przykazania "nie szantażuj". Jeśli się jednak chwilę zastanowić, to zauważymy, że szantaż to pewnego rodzaju kradzież - szantażowanemu szantażysta zabiera coś: pieniądze albo  inne dobra, jak na przykład swobodę decydowania o swoim zachowaniu. Przed szantażowaniem powstrzymuje nas więc szacunek wobec siódmego przykazania. A oto kolejny problem. Czy wolno mi kogoś zamknąć na kilka dni czy miesięcy do komórki, pozbawiając go wolności? Tu chyba będzie "nie zabijaj", bo pozbawić kogoś wolności to jakby pozbawić go części życia. A może też "nie kradnij", bo kradniemy czyjś czas? Łatwo dostrzeżemy, rozpatrując różne zagadnienia moralne, że przypisanie przykazania do rozpatrywanego czynu nie jest na ogół łatwe i jednoznaczne. Zadanie to wymaga czasem sporej dozy myślowej ekwilibrystyki. Na przykład które z przykazań sprzeciwia się przeklinaniu, gwałceniu, szpiegowaniu przeciw swojemu krajowi, jedzeniu ludzkiego mięsa? Otóż niełatwo to ustalić. Oto mój znajomy twierdzi, że kanibalizm łamie przykazanie "nie zabijaj", a ja na to nie mogę się żadną miarą zgodzić. Fakt: jedzenie zwłok ludzkich jakoś nasuwa myśli o śmierci, ale ta ohydna czynność ma dokładnie tyle samo wspólnego z zabijaniem, co z kradzieżą albo brakiem szacunku do rodziców albo wkładaniem palców do kontaktu - nie ma żadnego związku. Pytam się więc tego znajomego: "dlaczego uważasz, że chodzi o właśnie piąte przykazanie?" - "To jest oczywiste" - pada odpowiedź. Czyżby?
A co z gwałtem? Gwałt nasuwa może jakoś myśl o "nie cudzołóż" ale przecież, na miłość boską, zło gwałcenia nie polega na tym, że się obcuje z cudzą żoną! Może więc: "nie zabijaj"? Nie wiem.
A szpiegowanie przeciw swojemu krajowi? Cóż, szpiegować to oszukiwać, wprowadzać w błąd ludzi, którzy nam zaufali, zatem będzie tutaj chodziło o dawanie fałszywego świadectwa. Rozstrzygnięte. No a teraz spytajmy: co ze szpiegowaniem, ale nie przeciw własnemu krajowi, a na jego rzecz? Hm, najwyraźniej jest to grzech przeciw temu samemu przykazaniu! Czy się szpieguje na rzecz swojego kraju, czy przeciw niemu, okłamuje się bliźnich, wprowadza ich w błąd, ergo: obrażone jest dziewiąte przykazanie. Czyżby? Naprawdę? Przecież szpiegować przeciw innemu krajowi nie jest złem moralnym. Nie da się nawet pomyśleć, by jakieś państwo nie miało swoich szpiegów!
Otóż najwyższy czas na następującą refleksję. Gdyby szpiegowanie dla potrzeb swojego kraju było naganne, to niewątpliwie znaleźlibyśmy natychmiast odpowiednie przykazanie! Nawet już je znamy! Ale uważamy, że naganne nie jest, więc się po prostu nie czepiamy. 
Czy przypadek szpiegowania jest jakimś cudacznym wyjątkiem, jakimś logicznym paradoksem, złośliwie obmyśloną pułapką? Nie! To samo dotyczy innych przypadków. Cokolwiek uznamy za złe, jesteśmy w stanie dopasować do tego jakieś przykazanie. Uczynimy to kosztem mniej lub bardziej karkołomnego  piruetu myślowego, poprzez jakieś naciągane skojarzenie, grę słów czy podejrzaną przenośnię - ale zawsze nam się to uda! Gdybyśmy uznali, że teatr jest czymś niemoralnym, to tylko moment trwałoby wskazanie, że teatr to - dawanie fałszywego świadectwa. 
To nie jest prawda, że przykazania wskazują nam, co jest dobre, a co złe. Kolejność jest zupełnie inna, odwrotna: najpierw musimy ustalić, że coś jest złe, potem dopiero podczepiamy to pod odpowiednie przykazanie. To nie przykazania poinformowały nas, że coś jest złe. My musieliśmy już wcześniej to wiedzieć! Wiemy, że szantaż czy kanibalizm jest zły, więc na siłę znajdujemy dla niego przykazanie - ale jednak najpierw musieliśmy to wiedzieć.

Kolejny problem z przykazaniami jest taki, że niosą one fałszywą sugestię, iż pewne czyny są kategorycznie i nieodwołalnie potępione. Dekalog sprawia wrażenie - mylne wrażenie - silnej podstawy moralnej, dającej pewne i niezawodne podparcie naszym sądom. Jednak: czy faktycznie nigdy nie wolno zabijać, kłamać, kraść? Otóż nieraz wolno, nieraz nie. Wolno zabić w samoobronie albo w obronie innych ludzi. Polski snajper zabija taliba w Afganistanie nie grzesząc przy tym wcale. Kłamstwo nieraz jest zakazane, ale nieraz dopuszczalne, a nieraz nie skłamać to zbrodnia ("Wiesz, gdzie ukrywają się Żydzi?" - pytają Cię SS-mani w roku 1943. Czy powinieneś powiedzieć prawdę, że wiesz?). Kradzież również bywa usprawiedliwiona, a nieraz jest nawet chwalebna. Przykazania przykazaniami, a my i tak dysponujemy instancją, która je kontroluje, zawiesza i unieważnia w razie potrzeby. Tą instancją jest nasze sumienie. Ono nam mówi, co jest dobre i złe, a nie przykazania. Naszym prawdziwym dylematem nie jest to, czy wolno zabijać. Wszyscy przecież wiemy, że trzeba tego unikać. Wiedzieli to ludzie całe tysiąclecia przed napisaniem Biblii. Nawet zwierzęta unikają zabijania członków swojego stada. Prawdziwy dylemat zawiera się w pytaniu: czy możemy w takim to a takim przypadku zabić, czy nie? Czy powinienem teraz skłamać, czy nie? Z przykazań nic a nic się na ten temat nie dowiecie. Tu potrzebne i niezastąpione jest sumienie. I wystarczy sumienie: ta kompetencja, której nabywamy w procesie socjalizacji, umożliwiająca nam odróżnianie pomiędzy tym, co jest społecznie akceptowane a tym, co  nieakceptowane. W ciągu naszego życia otrzymaliśmy długotrwały trening. Zaprawialiśmy się w ocenianiu na tysiącach różnorodnych przypadków, nasze oceny konfrontowaliśmy z ocenami innych ludzi. Wynikiem treningu jest umiejętność prowadzenia niezmiernie złożonych i subtelnych rozumowań dających w wyniku ocenę. Oceny tej sami nie potrafimy zanalizować, jest ona w dużej mierze intuicyjna - ale polegamy właśnie na niej, a nie na przykazaniach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz