sobota, 3 stycznia 2015

Zbrodnie ateistów


   
            Ateiści dokonali największych zbrodni w XX wieku. Ksiądz profesor Dariusz Oko wspomina o tym zawsze, gdy jest na wizji, a rozmowa schodzi na ateizm, ateistów i moralność. Czasem też mówi o tym, pomimo że poruszany jest inny temat. Jest to, jak się wydaje, jego przekaz mający zakorzenić się w świadomości słuchaczy, wywrzeć na nich wpływ. Zapytajmy najpierw, czy rzeczywiście jest faktem, że ogrom zbrodni ateistów przewyższa konkurencję ze strony tej wierzącej części rodzaju ludzkiego?
            W historii ludzkości najwięcej istnień na sumieniu ma najprawdopodobniej chiński przywódca komunistyczny Mao Zedong (1893 - 1976), który pozostawił po sobie trudną do ustalenia liczbę trupów, w granicach 30 mln - 50 mln. Ateista już od młodych lat życia, będąc u władzy aktywnie zwalczał religię, burzył świątynie, prześladował wierzących. Niewiele gorsze wyniki miał Józef Stalin (1878-1953) ideowy, zoologiczny ateista. Przypisuje mu się pozbawienie życia 20 mln mieszkańców ZSRR, ma też swój wielki udział w rozpętaniu II wojny światowej, która pochłonęła 50 mln ofiar (oczywiście tylko małą ich część należy zapisać na koncie Stalina). O ile Stalin był stuprocentowym ateistą, to kolejny na liście, Adolf Hitler (1889-1945) choć nastawiony mocno antyreligijnie, czasami wplatał słowa o Opatrzności i Bogu w swoje wystąpienia, i niektórzy badacze zaprzeczają temu, by był on ateistą. Nadamy więc mu status „być może ateista”. Jego wyniki to Holokaust z 4-6 mln ofiar i rozpętanie II wojny światowej, z dokonywanymi przez hitlerowskie państwo masakrami skutkującymi milionami ofiar. Zdeklarowanym ateistą był też Włodzimierz Lenin (1870 - 1924) odpowiedzialny za nieludzki terror rewolucyjny w latach 1917 - 1920 i zamorzenie głodem wielkich rzeszy ludzi. Na jego konto należałoby zapisać miliony, może nawet kilkanaście milionów ofiar.
Gdyby ciągnąć dalej listę działających w XX wieku ludzi, którzy zasłużyli sobie na złowrogi tytuł "milionera", to okazałoby się, że królują na niej ateiści-komuniści, jak np. kambordżański dyktator Pol-Pot, Kim Ir Sen z Korei Północnej, Ho Chi Min z Wietnamu - po kilka milionów na koncie. 
            Chociaż ateiści zdecydowanie przodują w tych statystykach, ludzie religijni też mieliby na naszej liście hańby skromną, ale wyraźną i nie dającą się zignorować reprezentację swoich dokonań w XX wieku. Mamy więc japońskie (shintoizm - religia państwowa) zbrodnie wojenne z lat 1937-1945 w liczbie 5-10 milionów ofiar, tureckie (islam - religia państwowa przed 1923) czystki etniczne, które w latach 1900-1923 pochłonęły 3,5 - 4,3 mln ofiar (najbardziej znana jest rzeź Ormian z lat 1915-17). Pół miliona ofiar zanotowało popierane przez Kościół katolicki państwo chorwackie z lat 1941-1945, chrześcijaństwu jednak, jak się zdaje, możemy przypisać w XX wieku mniej ofiar, niż innym religiom. Liczne przypadki ludobójstwa w wykonaniu ludzi religijnych miały miejsce w czasie wojen domowych np. w Nigerii (1967-1970) 3 miliony, Rwandzie (1994) 1 milion, Bangladeszu (1971) - może nawet miliony.
            W naszych wyliczeniach pomijaliśmy jednak pewien istotny szczegół. Otóż najwięksi ludobójcy z reguły nie mordowali własnoręcznie, oni jedynie wydawali rozkazy, które wykonywali inni ludzie. Czy poglądy religijne owych posłusznych wykonawców powinniśmy brać w rachubę? Skoro przytłaczająca większość żołnierzy Hitlera było chrześcijanami (znakiem jest np. "Gott mit Uns" na klamrze pasa), to czy nie powinniśmy ateistom nieco ofiar odliczyć i przenieść do rubryki "zbrodnie wierzących"? To samo dotyczy oprawców pracujących dla innych reżimów. Niestety, wobec braku dokładnych danych dotyczących religijnych przekonań grupy np. stalinowskich zbirów, trudno tu o wiarygodne wyliczenia. Jedno wszakże jest całkiem pewne: gdyby wybrać powiedzmy pięciu największych (według liczby ich ofiar) przywódców-masowych morderców XX wieku, to wszyscy oni byliby ateistami (z Hitlerem - ateistą możebnym). Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę fakt, że ateistą jest zaledwie co dziesiąty człowiek na Ziemi, to wnioski zdają się same nasuwać. W tym miejscu warto zadać pytanie: jakie właściwie to są wnioski? I drugie pytanie: czy te wnioski, które się same nasuwają, są uprawnionymi wnioskami?
            Ksiądz profesor Dariusz Oko mówiąc o zbrodniach ateistów poprzestaje na wskazaniu olbrzymiej liczby ofiar tych ostatnich, jednak wniosków żadnych nie wyprowadza, pozostawiając to zadanie swoim słuchaczom. Jeśli jednak chcemy podjąć dyskusję, musimy odgadnąć i wyartykułować te wnioski. Proponujemy więc wersję mocniejszą, brzmiącą tak: "Ateizm prowadzi do ciężkich zbrodni, a przynajmniej zwiększa ich prawdopodobieństwo” obok wersji słabszej, łagodniejszej: „U ateistów należy częściej oczekiwać zachowań niemoralnych (zbrodniczych?), niż wśród ludzi wierzących".
Niżej wykażemy, że takie wnioski nie mają żadnej podstawy, a przynajmniej nie wynikają z faktu istnienia tak wielu masowych morderców pośród ateistów. 
            Pierwszy zarzut jest następujący: żeby porównać moralne walory grupy ateistów i grupy wierzących, należy porównać procent złoczyńców w jednej i drugiej grupie, a nie liczbę ofiar tych złoczyńców. Trudno bowiem przyjąć, że ktoś, kto zabił 1000 ludzi jest moralnie lepszy od kogoś, kto zabił ich milion. Z istotnym argumentem mielibyśmy do czynienia, gdyby się okazało, że wśród ateistów jest 10% morderców, a wśród wierzących tylko 5%. Co z tego, że w XX wieku ofiar ateistów było więcej niż ofiar ludzi wierzących - może mimo to ateiści byli wtedy rzadziej mordercami od wierzących? W XX wieku pojawiło się na świecie jakieś 1,5 miliarda ateistów, z którego ludobójcze zapędy miało - przyjmijmy z ogromnym nadmiarem - 100 tysięcy, czyli mniej niż 0,01% wszystkich ateistów. Jeśli nawet zabili oni dużo więcej ludzi niż ludobójcy religijni, to jakie to ma przełożenie na ocenę całej grupy ateistów? Trzeba przecież zbadać, jak sprawowało się pozostałych 99,99%. A może ci pozostali nie mordowali wcale, albo bardzo mało? A może ateiści-zbrodniarze są tak samo źli, jak zbrodniarze religijni, tylko skuteczniejsi od nich w mordowaniu?
            Nie mamy, niestety, możliwości porównania morderczych skłonności obu interesujących nas grup. Mamy jedynie poszlaki, na przykład porównanie liczby morderstw w krajach ateistycznych i podobnych im krajów religijnych. Dwa niezwykle podobne kraje, niedawno będące jednym krajem, to Czechy i Słowacja. Czechy to jeden z najbardziej ateistycznych krajów na świecie. Religijną afiliację zgłasza zaledwie 30% obywateli a około 50%-60% określa się jako niewierzący. W Słowacji wierzących jest dużo więcej: ok. 70%-80%. W którym kraju popełnia się więcej morderstw w przeliczeniu na sto tysięcy obywateli? W Słowacji.
            Najbardziej ateistycznym krajem w Europie (i być może w świecie) jest Szwecja. Podobnie w statystykach religijności wypada też Dania. W tych krajach niewierzący stanowią 70%-90% ogółu obywateli. Porównajmy je z najbardziej religijnymi krajami w Europie, którymi są Irlandia, Hiszpania, Portugalia, Polska, Rumunia, Włochy. Otóż wszystkie te kraje mają współczynnik morderstw wyższy niż Szwecja i Dania z wyjątkiem Hiszpanii, która ma taki sam wynik, jak Dania (ale wyższy od Szwecji).
            Podobnie układają się zależności w innych częściach świata. Weźmy dla przykładu mocno zateizowany Wietnam i najbliższe mu, bardzo religijne kraje: Laos, Kambodżę, Tajlandię (sąsiednie Chiny nie są religijne). Popełnia się w nich prawie dwa razy więcej morderstw, niż w Wietnamie.
            Badania prowadzone pod szyldem psychologii religii nad moralnością osób religijnych i ateistów prowadzą do generalnego wniosku: różnic właściwie nie ma. Obie grupy kierują się mniej więcej tym samym zestawem norm moralnych, obie przejawiają mniej więcej te same skłonności do występku.
            Wróćmy teraz do już wzmiankowanej wątpliwości dotyczącej trafności konstrukcji naszej listy najgorszych zbrodniarzy. Kierowaliśmy się tu tylko liczbą ich ofiar, traktując ją jako miernik natężenia zbrodniczej siły. Chwila zastanowienia prowadzi do konkluzji, że nie jest to wcale dobre kryterium tego, jak bardzo ktoś jest zły. Weźmy na przykład takiego człowieka jakim był Miroslav Filipović, zwany również "Diabłem z Jasenovac". Chorwacki zbrodniarz wojenny z lat 1941-45, franciszkanin (!), bezlitosny sadysta zabijający dla przyjemności. Lubił zabijać nożem, siekierą, dusić za pomocą drutu. Z upodobaniem ucinał dzieciom głowy. O tych wyczynach trudno nawet pisać, budzą głębokie obrzydzenie i przerażenie. A liczba ofiar? Skromna - zaledwie tysiąc, może dwa. Czymże to jest przy kilkudziesięciomilionowym dorobku takiego Mao Zedonga, naszego number one? A jednak, zastanówmy się, czy powiedzielibyśmy, że Filipović stał moralnie wyżej od Mao Zedonga? Był od niego lepszy, bo zabił mniej ludzi? Przecież - oczywiście - należy zwracać uwagę na natężenie złej woli, a nie - liczbę ofiar. Mao Zedong w ogóle nie zabijał dla przyjemności, co więcej, na ogół wcale nie chciał zabijać. Znaczną większość swoich ofiar pozbawił życia nieumyślnie, wbrew swojej woli. Zabił ich swoją ignorancją i głupotą, przez szalone eksperymenty ekonomiczne, skutkujące gigantycznym głodem. Czy Mao byłby zdolny do takich sadystycznych wyczynów, jak katolicki duchowny Filipović? Nie dziwiłoby, gdyby było to dla niego za trudne... Zastanówmy się teraz: czy przypadkiem Filipović i, powiedzmy, inni zakonnicy-sadyści, jego koledzy, np. ojciec Zvonimir Brekalo, nie zasługują na to, by trafić na poczesne miejsca naszej listy potworów obok takiego Stalina albo Hitlera? Czy zło, które reprezentowali, było mniejsze, mniej godne potępienia?
            Na koniec zauważmy rzecz bardzo istotną. Tych pięciu megamorderców-ateistów z naszej listy to nie jest piątka niezależnie działających ludzi, którzy wpadli ni z tego, ni z owego w morderczy szał i zaczęli unicestwiać miliony ludzi. Oni działali - z wyjątkiem Hitlera (niepewnego ateisty) - wspólnie, w porozumieniu. Byli członkami międzynarodowego konsorcjum zła, sowieckiej odmiany komunizmu. Stalin mógł objąć władzę dzięki Leninowi, azjatyccy komuniści korzystali z decydującego wsparcia Stalina i innych sowieckich przywódców. Żeby być w ogóle przyjętym do tego grona i mieć możliwość awansu, trzeba było być ateistą - tego chciała ideologia. Gdyby wymagała wegetarianizmu, mielibyśmy teraz może megamorderców-wegetarian.
            Podsumowując, Mam nadzieję, że argumenty, które przytoczyłem, spowodują, że Czytelnik słysząc kolejne enuncjacje Księdza Profesora o gigantycznych zbrodniach ateistów zada sobie w duchu pytanie: „a czego to właściwie dowodzi?”.

15 komentarzy:

  1. Hitler (nie wiem na ile szczerze, a na ile dla podbudowy ideologicznej) wspieral cala mitologie pseudogermanska, swastyka niejako zastepowala krzyz.
    Z kosciolem rzymsko-katolickim byli w calkiem niezlej komitywie.
    Spieralabym sie tez w kwestii rezimow komunistycznych (a marginesie - Josif Wissarionowicz w pewnym momencie uczeszczal do seminarium duchownego).
    Wedlug mnie kult jednostki, Lenina, Mao, Stalina i pomniejszych swietych i meczennikow sluzyl zastapieniu religii. Stalin zreszta w czasie Wielkiej Wojny Ojczyznianej w pewnym momencie posluzyl sie cerkwia.
    W programie o operacjach wzroku w KRLiD osoby, ktorym np. zdjeto zacme nie podziekowaly lekarzom, ale polecialy bic poklony przed portetami Kimow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Hitler (nie wiem na ile szczerze, a na ile dla podbudowy ideologicznej) wspieral cala mitologie pseudogermanska, swastyka niejako zastepowala krzyz." - i jak wiadomo, Hitler chrześcijaństwa nie lubił i chciał zastąpić własnym, nazistowskim tworem.

      "Z kosciolem rzymsko-katolickim byli w calkiem niezlej komitywie." - wręcz przeciwnie. Nie znosił go (z wzajemnością, papież w encyklice potępił nazizm), ale musiał tolerować, gdyż znaczny odsetek ludności Niemiec to byli katolicy.

      "Spieralabym sie tez w kwestii rezimow komunistycznych (a marginesie - Josif Wissarionowicz w pewnym momencie uczeszczal do seminarium duchownego)." - i to ma być argumentem? Co z tego, że był w seminarium, może wtedy został ateistą? Może taki Giordano Bruno, czy też obecny Roman Kotliński to tak naprawdę wierni chrześcijanie, bo byli w seminarium?

      "Wedlug mnie kult jednostki, Lenina, Mao, Stalina i pomniejszych swietych i meczennikow sluzyl zastapieniu religii. " - tak, służył, gdyż u ludzi naturalne jest, że potrzebują "kultu" nawet świeckiego. I takie zastąpienie religii wcale nie stoi w sprzeczności z ateizmem.

      "Stalin zreszta w czasie Wielkiej Wojny Ojczyznianej w pewnym momencie posluzyl sie cerkwia." - bo jej potrzebował i nie jest to tutaj dowodem, że stał się nagle religijny. Podszedł do tego pragmatycznie.

      "W programie o operacjach wzroku w KRLiD osoby, ktorym np. zdjeto zacme nie podziekowaly lekarzom, ale polecialy bic poklony przed portetami Kimow." - i wciąż będą uważać się za ateistów, wszak w Korei Płn. jest zakaz kultu religijnego.
      Sam miałem ciekawą sytuację - na krytykę Dawkinsa dyskutant (ateista jak najbardziej) odpowiedział gadką w stylu "Dawkins jest mądrzejszy niż ci wszyscy teologowie razem wzięci" i piekł się, że ośmielam się krytykować jego autorytet. Z drugiej strony to pokazuje, że sami ateiści potrzebują zapełnić sobie pustkę spowodowaną brakiem religii.

      Usuń
    2. Tak, zgadzam się z tym, co Pan Anonim pisze.

      Usuń
  2. Zwróciłem uwagę, że w tekście są podawane statystyki procentowe. Zauważyłem jednak poważne braki, a mianowicie fakt, że w przeciągu pierwszych 150 lat chrystianizacji kontynentu amerykańskiego, w imię wiary i niosąc "dobrą nowinę" wymordowano 10% ówczesnej populacji świata, to było około 70 milionów ludzi. Dla porównania, Europę zamieszkiwało wówczas około 55 do 60 milionów ludzi. Warto uzupełnić tekst o tę statystykę, Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale my mówimy tylko o XX wieku, a eksterminacja Indian nastąpiła wcześniej.

      Usuń
  3. Należy sobie zadać pytanie bardziej generalne. Kolokwialnie można powiedzieć : nie ma i nie będzie raju na ziemi. Każdy z nas ma coś za skórą, nie możemy się dogadać nawet wśród najbliższych, więc idealnie nie będzie. Są jednak takie wydarzenia - zbrodnie wykonywane z zimną krwią, programowo, na masową skalę - które "przekraczają nasze pojęcie". Czy coś je łączy ? Ja bym powiedział, że XX-wieczne zbrodnie łączy dążenie do zrealizowania utopijnej wizji funkcjonowania społeczeństwa. Czyli właśnie raju na ziemi. W obliczu tego celu ludzkie istnienia przestawały się liczyć. Te próby stworzenia sobie idealnego świata przewijały się zresztą przez całą ludzkość.
    Co się tyczy Indian - radzę zapoznać się choćby połowicznie z historią. Porównywanie skutków kolonizacji Ameryk do zbrodni np. Stalina to trochę nieporozumienie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chcąc usprawiedliwiać ateistycznych zbrodniarzy, trzeba zauważyć, że w XX wieku, gdy doszli do władzy, automatycznie mieli bogatszy potencjał. Wynikał on z rosnącej liczby ludności oraz dużo większych niż kiedykolwiek możliwości technicznych.

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie ateiści mordowali tylko szaleńcy. Nikt nie szedł ze sztandarem ateizmu na wojnę. Za to z krzyżem już tak. Dlatego nikt nie przebije chrześcijan, którzy wymordowali miliony ludzi, aby tylko nie myśleli inaczej. Stosy płonęły w imię Boga, wojny w imię Boga, krucjata dziecięca w imię Boga. Więc proszę mi tu bzdur nie wypisywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mów za siebie.
      Stalin sam mówił że (car) Ivan za wolno robił czystki dlatego że wierzył a Stalin nie miał żadnych chamulców
      Radzę ci się dowiedzieć gdzie paliło się najwięcej stosów

      Usuń
  6. Rożnica taka, że chrześcijanie i muzułmanie zabijali i zabijają w imie boga, a ateiści nie zabijali w imie ateizmu tylko chorych ideologii nie opartych na ateizmie więc temat wprowadza w błąd z góry...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komunizm i marksizm są nie odłączne z ateizmem więc...

      Usuń
  7. Nikt chyba nie rozumie o co chodzi. To ze wsrod morderców takiego czy inne rezimu byli ludzie ochrzczeni to jest jasne i oczywiste. Wystarczy sprawdzić ilu jest ateistów na swiecie. Mało. Chodzi tylko i wyłącznie o to że chrzescijanie przylaczajac się do działań Hitlera i wierzac w jego brednie niejako z automatu czynami wykluczali się z bycia chrzescijaninem. Chyba ze ktos w Oświęcimiu widzial msze święte. Ks Oko chodzi o to ze ideologie które doprowadzily do milionow ofiar nie były chrzescijnskie a ludzie którzy im sie poddawali nie dzialali zgodnie z wiarą chrześcijańską. Nie można dwom Panom służyć. Jest oczywiste że Jezus nigdzie nie nawołuje do tego co zrobil Hitler czy Stalin. Ateisci dzialali w ramach swojego prawa i swojej ideologii mordujac innych. Chrześcijanie jesli robili to samo działali wbrew temu co mówił Jezus.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie, czy Jezus dopuszcza przemoc? A dopuszcza jeśli chodzi o walkę z Szatanem, czy Złem.

      Usuń
  8. Gimbokatolom nagle szkoda chińczyków i ruskich ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Hitler był swego rodzaju Panteistą.
    Krytykował ateizm zarówno publicznie jak i prywatnie, uważał je za "zezwierzęcenie" i wierzył w opatrzność która go wybrała. To że nie był chrześcijaninem nie oznacza że byl ateista.
    A kiedy katolicy się odniosą do tych wszystkich zbrodnii inkwizycji u ludobójstw na rozkaz papieża np. Ludobójstwo Katarów?? Kiedy pogadamy o Ks. Tiso,Ustaszach? Generale Franco i jego białym terrorze? Kiedy o tym wszystkim pogadamy?

    OdpowiedzUsuń