czwartek, 6 czerwca 2013

Między zarodkiem a człowiekiem



     Kościół katolicki odniósł spektakularny sukces. Oto pogląd, że zapłodniona komórka jajowa to Osoba Ludzka został już powszechnie przyjęty, zaakceptowany gremialnie nawet przez zwolenników legalizacji aborcji. Nawet oni  zgadzają się w zasadzie z twierdzeniem, że aborcja to dokładnie to samo, co zamordowanie przedszkolaka. 
    Przeciwnicy in vitro przedstawiają argument, który jest absolutnie nie do odparcia: proces sztucznego zapłodnienia wiąże się z uśmierceniem dziesięciu, dwudziestu zapłodnionych jaj, z których każde to przecież człowiek. A nie można zabijać kilkunastu ludzi po to, by urodził się jeden człowiek. W rzeczy samej, to nie do odparcia - pod warunkiem, że przyjmiemy, iż zapłodniona komórka jajowa jest w pełnym tego słowa znaczeniu człowiekiem. A jest? Redaktor Tomasz Terlikowski w telewizji odpowiada: „a czymże jest - słoniem? żyrafą? gorylem?”. Dziennikarze prowadzący audycję milczą, porażeni błyskotliwością wywodu. Bez najmniejszego sprzeciwu przyjmują koncept, według którego jeśli coś nie jest słoniem ani żyrafą, to musi być człowiekiem. Jak wiadomo, dla dziennikarzy telewizyjnych najważniejsza jest rozpoznawalność, a nie zdolność do logicznego myślenia.
     Były minister zdrowia, lekarz, Bolesław Piecha mówi przy innej okazji, że jest to sprawa udowodniona naukowo. Chciałbym poznać ten dowód. Przede wszystkim interesuje mnie, jaką naukowcy przyjęli definicję Osoby Ludzkiej, bo w znanych mi opracowaniach z dziedziny biologii nie natknąłem się na taki termin. Rzecz jasna: embrion to coś, z czego człowiek powstaje, coś, co zawiera komplet genów przyszłej jednostki ludzkiej. To ustaliła nauka. Czy z tego wynika, że embrion już jest człowiekiem?
     Aby ściśle rzecz ująć, z zarodka może, ale nie musi powstać człowiek. Co najmniej połowa zarodków ginie bowiem samoistnie we wczesnym okresie ciąży. W opinii więc Kościoła co drugi człowiek schodzi z tego świata jako twór niewidoczny gołym okiem. Do tej pory przyszło na świat około 100 miliardów ludzi. Oznacza to, że wszystkich ludzi zaistniało około 200 miliardów, z czego 100 miliardów umarło jako zarodki (nie bierzemy tu w rachubę innych powodów poronień). Czy można więc powiedzieć, tak jak mówi Kościół, że - przykładowo - Bóg ofiarował człowiekowi możliwość wyboru między dobrem a złem? Bądźmy precyzyjni: niektórym ludziom ofiarował, połowie ludzkości - nie. Czy każdy człowiek ma sumienie? Niektórzy mają, inni - nie. Katechizm Kościoła katolickiego koniecznie powinien być poprawiony, uściślony. Nie powinno być napisane, że „pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka” (pkt 7) ale „pragnienie Boga jest wpisane w serce co drugiego człowieka, bo reszta serca nie posiada”.
     Prawda: embrion zawiera komplet genów człowieka. Tego człowieka, który z embriona - być może - powstanie. Ale przecież większość komórek Twojego ciała, drogi Czytelniku, zawiera komplet Twoich genów - czy to znaczy, że składasz się z bilionów ludzi? W tym miejscu ktoś może sprzeciwi się - z tych komórek nie powstaną ludzie, powie, a z embriona - tak. No a gdyby stworzono technologię umożliwiająca tworzenie zarodków z komórek ludzkiego ciała - czy znaczyłoby to, że komórki te już teraz są ludźmi? Technologia taka może nie byłaby zgodna z naturą (cokolwiek miałoby to znaczyć) ale skrzywiona logika prowadziłaby do identycznych wniosków: to, z czego powstaje człowiek, JUŻ jest człowiekiem. No a gdyby pojawiła się technologia, dzięki której w naturalny sposób (cokolwiek miałoby to znaczyć) z komórki ciała dałoby się wytworzyć ludzki zarodek?
     Embrion to twór pozbawiony wszystkiego tego, co kojarzymy z byciem osobą. Osoba DOZNAJE - coś ją boli, coś smuci, coś cieszy, coś ona odbiera i na coś reaguje pozytywnie bądź negatywnie. Osoba przetwarza jakoś informację z otoczenia, kontaktuje się ze światem zewnętrznym na poziomie wyższym niż tylko pobieranie substancji odżywczych. Czy zatem embrionowi, który przecież nawet nie posiada układu nerwowego, można przyznać status Osoby? Ktokolwiek tak uważa, powinien przekonująco rzecz uzasadnić. Jednak opinia publiczna, dotknięta chorobliwym brakiem krytycyzmu, nie domaga się żadnych uzasadnień. Twierdzenia wzięte po prostu z sufitu stają się dogmatami tylko z tego powodu, że je wielokrotnie i z namaszczeniem powtórzono. Ludzie! Pytajcie wciąż i nieustannie, gromko i natarczywie, nie tylko w sprawie embrionów, ale przy każdym zgłaszanym przez kogoś dziwnym twierdzeniu: A SKĄD TO WIADOMO?