czwartek, 29 grudnia 2011

Myślenie spiskowe (cz.II)

       Czy teorie spiskowe są niedorzeczne, niemądre, fałszywe? Czy wiara w spiski jest oznaką naiwności, niskiej inteligencji, głupoty? Niekoniecznie. Spiski istnieją naprawdę, spotykamy je wszędzie, zarówno w naszym życiu towarzyskim, jak i na szerszej arenie ludzkich spraw i konfliktów. Powiedzieć, że życie społeczne jest utkane ze spisków to może zbyt mocne, ale bliskie prawdy słowa. Uspokajam: nie znaczy to, że jesteśmy w mocy niewidzialnego Zła. Po prostu ludzie często wybierają wspólne ale skryte działanie jako optymalną, obiecującą strategię, której zresztą niecne zamiary wcale nie muszą towarzyszyć - i zwykle nie towarzyszą: oto, przykładowo, w tajemnicy składamy się i wspólnie kupujemy koledze prezent urodzinowy. Strategię zespołowego, niejawnego działania stosują gangsterzy, policjanci, demokratyczne i niedemokratyczne rządy, terroryści, finansiści, duchowni, handlarze - wszyscy.
      Problem tkwi nie tyle w spiskach, co w manipulacji polegającej na wpojeniu publiczności, że za określonymi zdarzeniami stoi spisek złych ludzi. Manipulacja taka jest nadzwyczaj chętnie stosowana, zapewnia bowiem manipulatorom wiele korzyści: daje wygodne wyjaśnienie ich porażek i klęsk, odwraca uwagę publiczności od prawdziwych przyczyn niekorzystnych zjawisk, dostarcza „kozła ofiarnego” i kieruje społeczną agresję w pożądanym kierunku, daje też manipulatorowi do ręki potężny oręż: „Kto nas krytykuje, jest po stronie spisku”. Teoria spiskowa kreuje niepokój i lęk przed nieznanymi, złowrogimi potęgami ‑ zręczny polityk potrafi taki lęk obrócić ku własnej korzyści, występując w roli jedynego obrońcy dobra przed siłami ciemności.  
       Opisaną wyżej manipulację tym łatwiej stosować, że ludzie nadzwyczaj chętnie przyjmują konspiracyjne objaśnienia rzeczywistości. Za dowód wystarcza im cień pozoru, byle tylko domniemani spiskowcy byli ludźmi złej sławy, tworzyli znienawidzoną grupę, byle tylko można im było przypisać negatywne cechy (np. pazerni finansiści, agentura komunistyczna).
    Skoro jednak, jako się rzekło, spiski są wszechobecne, to znaczy, że niektóre teorie spiskowe są prawdziwe. Powstaje więc pytanie, jak odróżnić spisek realny od tylko wymyślonego? Długo by o tym mówić, dlatego zakończę dwoma jedynie przestrogami. Po pierwsze, nie należy z wszechobecności spisków wnioskować, że można nimi dużo wyjaśnić. Spiski mają z reguły bardzo skromny zamierzony zasięg działania, jeśli zaś chodzi o konspiracje o dalekosiężnych "ambicjach", to historia pokazuje, że marnie one na ogół kończą. Po drugie, zawsze powinno wzbudzić nasze podejrzenia, gdy proponent teorii przedstawia na nią mało dowodów, a ma z niej dużo korzyści.

środa, 21 grudnia 2011

Czy był uzasadniony?

    Od dwudziestu kilku lat zadawane jest corocznie Polakom w okolicach 13. grudnia to samo pytanie: „czy stan wojenny był uzasadniony?”. Największa część Polaków odpowiada „tak”. Chciałbym rzec kilka słów o nieporozumieniach, które wspomniane pytanie łatwo może wywołać.
   W roku 1981 Polska znajdowała się od 36 lat w mocy międzynarodowego ruchu „komunistycznego”, któremu przewodził Związek Radziecki. Rządy w Polsce sprawowały osoby rekrutujące się z grona „komunistów”, zatwierdzone na swoich stanowiskach przez "komunistów" z ZSRR, działające w ścisłym z nimi porozumieniu, czy raczej pod ich ścisłą kontrolą. Tak było od końca II Wojny Światowej, gdy ZSRR zainstalował w Polsce partię „komunistyczną”, swojego odtąd wiernego sojusznika. Nawiasem mówiąc, generał Jaruzelski był co najmniej do roku 1981 wielkim entuzjastą tego stanu rzeczy.
   Wszyscy wiemy, że polscy „komuniści” utrzymywali się przy władzy wyłącznie dzięki stosowaniu przemocy, połączonej z takimi działaniami pomocniczymi jak cenzura prewencyjna, likwidacja wolności sumienia, wolności zrzeszania się, propaganda, fikcyjne „wybory”, itd. Polacy wielokrotnie buntowali się, w różnej zresztą formie, przeciw rządom „komunistów” i ich sprzymierzeńców z ZSRR. W takich przypadkach „komuniści” podejmowali właściwe, adekwatne do zagrożenia, nadzwyczajne działania. Nieraz wystarczyło wyrzucić z pracy konspiratorów, innym razem należało rozpędzić tłum, wtrącić buntowników do więzienia. Czasem konieczne były ostrzejsze środki: wyprowadzenie wojska na ulice, strzelanie do demonstrantów, a nawet wprowadzenie stanu wojennego. Wszystkie te działania były w oczywisty sposób uzasadnione w tym sensie, że gdyby ich „komuniści” nie prowadzili, to rychło straciliby władzę w Polsce. Czy stan wojenny był więc uzasadniony? TAK, ktoś może powiedzieć. Na tej samej zasadzie, trzeba dodać, uzasadnione było stłumienie Powstania Styczniowego przez Rosję, czy Powstania Warszawskiego przez hitlerowców.
    Czytelnik może zaprotestuje w tym miejscu i zauważy, że Polakom odpowiadającym „tak” na tytułowe pytanie nie o to przecież chodzi. Stan wojenny był uzasadniony tym sensie, że było to rozwiązanie może i bolesne, ale najlepsze dla samych Polaków. Dzięki stanowi wojennemu uniknęliśmy wojny domowej i prawie pewnej interwencji ZSRR.
   Skoro przyjmujemy taką wykładnię, to wypada zauważyć, że nie tylko stan wojenny, ale wszystkie inne stosowane przez „komunistów” środki mające na celu utrzymanie reżimu były uzasadnione. Weźmy na przykład wolność słowa: była ona nie do pomyślenia w „komunizmie”. Bez wściekłej, totalitarnej cenzury momentalnie doszłoby w PRL do gigantycznych rozruchów. Gdyby buntu nie udało się stłumić rodzimym „komunistom”, w sukurs przyszłaby interwencja Związku Radzieckiego. Dzięki cenzurze uniknęliśmy tego zła, ergo: cenzura była uzasadniona. A co z wolnością zrzeszania się? No niechby tylko powstała jakaś partia opozycyjna do PZPR, i zaczęła głosić, powiedzmy, hasła gospodarki wolnorynkowej - myślę, że Związek Radziecki nie czekałby ani jednego dnia z interwencją. A więc zniesienie wolności zrzeszeń było uzasadnione? Tak, uzasadnione. Uzasadnione były wszystkie milicyjne środki kontroli, ogłupiająca propaganda, fałszowanie historii, obrzydliwa indoktrynacja, farsa wyborcza, niszczenie ludzi. Wszystko. PRL był cały w pełni uzasadniony. Do takich konkluzji prowadzi ten styl myślenia, który to styl niniejszym piętnuję.
    Zgadzam się całkowicie z tym, że w roku 1981 międzynarodowe konsorcjum „komunistów” nie wyniosłoby się z Polski dobrowolnie. Było zdecydowane utrzymać się przy władzy z użyciem wszelkich środków i metod. Jeśli nie starczyłoby sił „komunistom” polskim, pomocy pewnie udzieliłby im Związek Radziecki, nieważne, czy za ich przyzwoleniem, czy nie. Źródłem popełnianego powszechnie błędu jest rozdzielanie tego, co połączone. Generał Jaruzelski i ZSRR to nie dwaj osobni gracze - to jedna strona barykady. Drugą stroną było polskie społeczeństwo. Z tego powodu, że konsorcjum zła użyło środków raczej łagodniejszych (stan wojenny) niż ostrzejszych (interwencja ZSRR) nie wynika, że jego działania były uzasadnione. To pięknie, że generał Jaruzelski obiecał swoim radzieckim przyjaciołom, że sam się upora z problemem "Solidarności" (również dla Moskwy było to bardzo korzystne rozwiązanie!). To pięknie, że stan wojenny był przeprowadzony humanitarnie, przy minimalizacji liczby ofiar. Nie znaczy to jednak wcale, że był uzasadniony. Gdyby Rosja stłumiła Powstanie Styczniowe starając się ograniczyć liczbę ofiar - czy powiedzielibyśmy, że jej działania były uzasadnione? A gdyby hitlerowcy starali się używać mniej bestialskich metod w Powstaniu Warszawskim, czy powiedzielibyśmy, że stłumienie Powstania było uzasadnione?
            Na pytanie o uzasadnienie stanu wojennego odpowiedzieć należy, że głęboko nieuzasadnione było samo panowanie nad Polską międzynarodowej szajki „komunistów”. Wszystko, co ta szajka robiła w celu utrzymania się przy władzy, nawet gdy próbowała minimalizować wyrządzane przez siebie zło, było nieuzasadnione.

niedziela, 4 grudnia 2011

Myślenie spiskowe (cz. I)

   Polityk PiS, Jacek Kurski, zdemaskował spisek uknuty przez Sikorskiego, Merkel i Tuska, którzy jakoby umówili się co do treści swoich oficjalnych wypowiedzi na temat przyszłości UE. Czy Kurski rzeczywiście przeniknął tajne plany Sikorskiego i innych? Czy ma rację? Może, nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Jedno jest jednak symptomatyczne dla formacji polityczno-religijnej, z której Kurski się wywodzi. Zamiłowanie do myślenia spiskowego, czyli postrzegania rzeczywistości jako wyniku tajemnych knowań złych ludzi. Oto kilka przykładów.
   Polską rządzi „układ” - ogłosił kilka lat temu Jarosław Kaczyński. Układ złożony z biznesmenów, agentów służb specjalnych, nawet gangsterów, chroniony jest przez wpływowych polityków (zgadnijcie których?). Cała III RP jest kontrolowana przez Układ. Po czym poznać, że moloch ów naprawdę istnieje? Otóż Układ jest tak potężny, że nie zostawia żadnych dowodów - i to go właśnie zdradza, bo faktycznie ‑ nie ma żadnych dowodów na istnienie Układu.
  Układ i jemu pokrewne spiski uniemożliwiły Kaczyńskiemu zdobycie władzy w kolejnych wyborach. Według słów Prezesa, wypowiedzianych po którejś z rzędu przegranej, przeszkodziła mu potężna koalicja jednocząca główne moce tego świata (od Urbana do Michnika) w jednym, antypisowskim froncie.
  Partia Kaczyńskiego wespół z medialnym koncernem ojca Rydzyka przeżywają stan permanentnego oblężenia przez zjednoczone, działające ręka w rękę złowrogie siły. Dawnej te siły były nazywane jednoznacznie na antenie „Radia Maryja”, teraz radio to lęka się najwyraźniej oskarżeń o antysemityzm, używając określeń bardziej aluzyjnych bądź niejasnych. Zresztą mówienie o niezidentyfikowanych, wszechmocnych wrogich „siłach” czy „czynnikach” nasila efekt Nieznanego (better the devil you know). Oto dwie próbki publicystyki „Naszego Dziennika” (nazwisk autorów nie wymieniam):

- Panie Profesorze, o co chodzi w najnowszym ataku na Radio Maryja? W czyim interesie jest przeprowadzana ta nagonka?
- Wedle mojej rachuby, to już trzeci wielki atak na Radio Maryja […] najostrzejszy i rzeczywiście zastanawiający. Trzeba w nim odróżnić dwie warstwy. Pierwszą jest zachowanie samego Wałęsy, a drugą skoncentrowany atak mediów, który ono rozpętało. Przypomina się celne określenie księdza biskupa Adama Lepy na temat naszych mediów, że to orkiestra. Z pozoru wielość głosów, ale jak się wsłuchać, to się słyszy, że jest jedna partytura i jedna batuta.

[…] w 2007 r. zostały zaangażowane wszystkie siły, polskie i obce, z zastosowaniem kamuflażu wobec katolików i patriotów i z użyciem złudnych technik, a nawet wielkich kłamstw wyborczych, i w rezultacie PO wygrała wybory. Obecnie jednak, kiedy Platforma urosła w siłę i zaczęła się wyzwalać spod owych nielegalnych czynników, postanowiono ją upokorzyć, a jeśliby odmówiła posłuszeństwa, to nawet rozbić. I teraz dzieje się to na naszych oczach. Rozumiemy, dlaczego polskojęzyczne media zaczynają już po trosze atakować PO i samego Donalda Tuska.

  Zmowa mrocznych potęg, działających zakulisowo, używających mediów, dziennikarzy, polityków w charakterze zaledwie marionetek - to ważny sposób objaśniania rzeczywistości przez media ojca Rydzyka.  Wszystko jest inne niż ci się wydaje. Dziennikarze tylko dla zmylenia publiczności mówią po polsku, naprawdę media nie są wcale polskie (a jakie? domyślam się, że bułgarskie!). Spisek ma wymiar ogólnoświatowy, podlegają mu wszystkie dziedziny życia. Przykładowo: skąd wśród kobiet moda na noszenie strojów typowo męskich, jak spodnie czy marynarki? Oto wyjaśnienie podane na antenie "Radia Maryja" przez osobę z tytułem profesora (nazwisko pomijam). Oni chcą po prostu ograniczyć przyrost naturalny wśród białych ludzi. Zaplanowali to bardzo chytrze: ogłupione kobiety mają ubierać się po męsku, czyli mało seksownie, budzić więc będą w mężczyznach mniejsze pożądanie, co z kolei poskutkuje mniejszą liczbą spłodzonych dzieci. Plan iście szatański! Należałoby oczekiwać, że „Radio Maryja” przeciwstawi się złu i zacznie lansować wśród pań modę bardziej frywolną - ale ojciec Rydzyk nie jest w tym punkcie konsekwentny. (CDN)