czwartek, 3 lipca 2014

Iluzje prawa naturalnego. Część II

Arystoteles to jeden największych mędrców wszystkich czasów. Był on zdania, że niewolnictwo jest zgodne z prawem naturalnym. My raczej nie podzielamy tego mniemania, ale i nie sądzimy też, by Arystoteles był człowiekiem o zdeformowanym sumieniu. Po prostu - jak każdy człowiek był dzieckiem swojej epoki. Wychowano go w społeczeństwie, w którym posiadanie niewolników było czymś tak oczywistym i niekwestionowalnym, jak dla nas posiadanie psa czy kota. Czyż nie wydaje nam się doskonale zgodne z prawem natury, by człowiek posiadał psa? 
A o oto inny przykład. Kościół całe wieki głosił, że mocą prawa naturalnego kobieta nie jest równa mężczyźnie a więc np. żona winna jest posłuszeństwo mężowi. Tu również z łatwością odgadniemy, co było powodem powstania tego poglądu, z którego Kościół wycofał się dopiero w połowie XX wieku. Duchowni byli po prostu wychowani w społeczeństwie patriarchalnym, przyznającym mężczyznom szczególne względy. Powszechnie akceptowane wówczas poglądy na temat różnic płci wydały się poczciwym biskupom tak oczywiste same przez się i naturalne, że podnieśli je chętnie do rangi przedwiecznych "praw natury". 
Kiedy dzisiaj czytamy kościelną listę praw naturalnych, nakładających rzekomo na nas obowiązek np. zawierania małżeństw, posiadania dzieci, pracy itp. powinniśmy koniecznie zadać twórcom tej listy proste pytanie: skąd wiadomo, że są to autentyczne prawa natury, a nie wykaz tego, co biskupom obecnie wydaje się oczywiste? 
Prawa naturalne mają ciekawą właściwość: istnieją od nich wyjątki. Z ważnych powodów wolno prawa te ignorować, pomijać. Niby prawo natury głosi, że mężczyzna powinien się ożenić i mieć dzieci, ale nie dotyczy to duchownych. Duchowni to wyjątek. Oczywiście istnieją ważne powody, dla których duchowni mają zakaz żeniaczki. Pytanie tylko: czy nie może być jakichś innych ważnych powodów usprawiedliwiających jakiś inny wyjątek lub wyjątki? Czy tylko stan kapłański jest wyjątkiem? Jeśli tak, to skąd to wiadomo, jak to ustalono? Nadzwyczaj ciekawą rzeczą jest, że szermierze praw naturalnych skądś zawsze wiedzą, jak te wyjątki odgadnąć. Na przykład w "Deklaracji ideowej" Kongresu Nowej Prawicy natykamy się na takie oto słowa:
[...] władze, a w szczególności władza ustawodawcza, winny powstrzymywać się przed ingerencją w obszar wolności człowieka wyznaczony przez prawa naturalne, chyba, że jest to niezbędne dla ochrony życia, wolności lub własności innych osób.
a więc - rozumiem - nowoprawicowcy odgadli wyjątki od praw natury. Kiedy wchodzą one w konflikt np. z czyjąś własnością, tracą swoją nadprzyrodzoną moc.  A skąd wiadomo, można spytać, że nie ma jakichś innych okoliczności uchylających działanie praw naturalnych? Jak to nowoprawicowcy ustalili? Przecież stosując ich metodę można pod szyldem szacunku dla prawa naturalnego umieścić wszystko, co się komu podoba. Dlaczego nie napisać tak: 
[...] władze, a w szczególności władza ustawodawcza, winny powstrzymywać się przed ingerencją w obszar wolności człowieka wyznaczony przez prawa naturalne, chyba, że jest to niezbędne dla ochrony życia, miejsc pracy lub bezpieczeństwa socjalnego innych osób.

Jest to zastanawiające, że ludzie operujący prawami naturalnymi jednocześnie uznają się za włodarzy, dysponentów tych praw. To oni określają, gdzie prawa naturalne się zaczynają i gdzie kończą.  Oni wytyczają wyjątki, według tylko sobie znanych zasad. Oto nie wolno zabijać, ale - okazuje się - nieraz wolno zabić. Kiedy jesteś żołnierzem walczącym o to, by jakieś miasto należało do Polski, a nie np. do Czech - wolno ci zabijać. Wtedy istnieją wystarczająco ważne powody, by zabić młodego, pragnącego żyć człowieka, którego jedyną winą jest to, że uważa, że miasto powinno należeć do Czech. A może znajdą się również jakieś ważne powody, by usunąć ciążę dziewczynki zgwałconej przez ojca? Powody, by zabić nawet nie człowieka, ale nic nie czujący, bezosobowy płód? Nie, tu nie ma żadnego zasługującego na uwagę powodu - mówi włodarz prawa naturalnego. Skąd on to wie, jak do tego doszedł, jak wyważył racje? 
Czytelnik zapewne już teraz widzi, do czego zmierzam. Prawo naturalne prawem naturalnym - a człowiek i tak robi to, co uważa za słuszne, według swojego własnego rozeznania, wyczucia moralnego, wreszcie - według własnego interesu. Jeśli to się zgadza z Boskim Prawem zapisanym w sercu każdego człowieka - to świetnie. Jeśli się nie zgadza, jeśli nam nie pasuje, jeśli razi nasze sumienie i poczucie słuszności, to zawsze można nawet Najświętsze Prawo Natury tysiącem mądrych słów unieważnić czy osłabić, nagiąć, wymyślić wyjątek usprawiedliwiony Ważnymi Powodami, co więcej, zawsze można o tym po prostu nie mówić. Na przykład służba wojskowa pozostaje w oczywistej sprzeczności z "nie zabijaj", ale o tym sza. W starciu prawa naturalnego z ludzkim rozsądkiem zawsze wygrywa ten ostatni.
CDN