czwartek, 5 czerwca 2014

Sumienie zniewolone

Zastanawiam się nad tym, czy eutanazja powinna być legalna. Czy powinno być tak, że nieuleczalnie chory, cierpiący człowiek ma prawo zażądać, by go po prostu uśmiercono, oszczędzono mu mąk. Nie mam raczej wątpliwości, że chciałbym sam zarezerwować dla siebie takie prawo, niepokoi mnie jednak, czy powszechny dostęp do eutanazji nie wywoła groźnych zjawisk patologicznych na skalę ogólnospołeczną. Może najpierw zabijani będą wyłącznie chętni, potem również nieświadomi, potem zabijać się będzie chorych, ale bez ich wiedzy... Czy w ogóle mamy moralne prawo zabić człowieka, nawet mając jego zgodę? Jak powinna wyglądać procedura eutanazji, kto powinien mieć prawo podejmowania decyzji, jak sprawować kontrolę? Może jednak lepiej nie wywoływać wilka z lasu, nie wprowadzać niebezpiecznej zmiany. Różne tu mogą być poglądy, różne opinie, różne argumenty. Potrzebna jest dyskusja, wsłuchanie się w głosy ekspertów, autorytetów moralnych, zapoznanie się z danymi - słowem - potrzebny jest rozumny namysł. A może dojdę do wniosku, że jednak nie powinienem pożądać tego groźnego prawa?
Są jednak ludzie, którym namysł i dialog nie są potrzebne. Oni po prostu wiedzą, oni są pewni, oni mówią krótko i stanowczo: "nie wolno!" - dlaczego nie wolno? - bo tak im powiedziały zaświatowe istoty, mające pełne i doskonałe rozeznanie w kwestiach moralnych. Istoty te mówią jakoby, że nigdy nie wolno zabić człowieka, ergo: nie wolno legalizować eutanazji (saltus in concludendo, jeśli się zastanowić).

Pierwszy problem z tym stanowiskiem jest taki, że ja nie wierzę, by te istoty w ogóle istniały, co więcej, nie wierzy w nie większość ludzi na świecie (bo np. wierzy w inne). Zresztą chodzi tu o wiarę właśnie - tylko wiarę. Sami wierzący pytani o dowody istnienia bogów mówią, że religia nie jest rzeczą dowodów i pewności, ale wiary. Gdybym był pewien - mówi wierzący - nie byłoby mowy o wierze. Skoro więc ktoś tylko wierzy, że istnieje Bóg, to jak może być pewny, że Bóg mówi to czy tamto?

Kolejny problem jest taki, że Bóg wcale nie mówi, że nigdy nie wolno zabijać, a przynajmniej jest to bardzo wątpliwe: głosu Boga nikt nie słyszy bezpośrednio. Katolicy słuchają zamiast niego raczej głosu Kościoła, wierzą więc nie tylko w to, że Bóg istnieje, ale i w to, że Kościół wiernie referuje jego wolę. A co mówi Kościół o zabijaniu? Zbadałem sprawę. Stanowisko Kościoła najkrócej oddać można słowami: "Nigdy nie wolno zabijać - ale nieraz wolno zabijać". Przykładowo: wolno zabijać w samoobronie oraz broniąc bliskich osób. Ktoś powie: "Ależ to oczywiste, że wolno! Czego się tu przewrotnie chcesz uczepić, czemu szukasz dziury w całym?".
Ja na to: "Jest napisane: >Nie zabijaj<, a nie: >Nie zabijaj, chyba że w samoobronie<".
W odpowiedzi słyszę sarkanie: "Przecież zwykły zdrowy rozsądek mówi, że wolno ci bronić swojego własnego życia".
I o to mi właśnie chodzi.  O przyznanie, że nie Słowo Boże, ale Słowo Boże przesiane przez ludzki rozsądek się liczy. Że to człowiek jest ostateczną instancją rozstrzygającą o tym co dobre i złe.

Kościół przesiewa Słowo Boże przez filtr swojego rozsądku, swoich pojęć, swoich interesów. Pozwala zabijać nie tylko w obronie życia, ale i np. w walce o władzę, czy też w obronie ziemi. Typowa wojna to właśnie wojna o władzę albo/i ziemię. Czy miejsce X będzie pod administracją państwa A, czy państwa B? Rozstrzygnięcie sporu pociąga za sobą trupy. Kiedy w latach 1919-1920 toczyliśmy zmagania z braćmi Czechami o Śląsk Cieszyński, nawzajem pozabijaliśmy sobie po kilkuset żołnierzy. Czy Kościół krzyczał wtedy "Nie zabijaj!"? Nie, wtedy on - zagrzewał do boju.
Dlaczego Kościół nie woła wielkim głosem, że służba wojskowa jest czymś niemoralnym? Prawdopodobnie chodzi tu o sprawy wizerunkowe. Woli uniknąć opinii organizacji zupełnie odklejonej, pozbawionej  poczucia realizmu, głoszącej jakieś wzniosłe brednie. Dba Kościół przecież nie tylko o prawdę, ale i o swój interes.   

Skoro wolno zabijać młodych, zdrowych, pełnych życia, niewinnych ludzi w obronie wartości administracyjno-prawnych, to dlaczego nie wolno zabić człowieka, który już nie jest człowiekiem, ale jedną męką i boleścią - zabić w obronie godności umierania? Odpowiedź "Bóg tego zakazuje" jest po prostu bałamutna i została wyżej zdyskredytowana, mam nadzieję. Nie wiemy, czego Bóg zakazuje, a czego nie. Znamy tylko aktualne stanowisko Kościoła w sprawie eutanazji. Skąd się to stanowisko wzięło? Nie mam pojęcia. Jedno jest pewne: nie chciałbym, żeby kiedykolwiek lekarze odmówili mi jakiegokolwiek zabiegu w imię tego, że jakieś istoty z zaświatów im tego zabroniły. Wolałbym, żeby kierowali się zwykłym, ludzkim, wrażliwym, myślącym sumieniem.

2 komentarze:

  1. Moje trzy grosze: odnosnie nazywania eutanazji zabijaniem.
    Dlaczego nie definiować jej określeniem 'samobójstwo wspomagane' .
    Technicznie to odbywa się w ten sposób że osoba poddajaca się eutanazji w sposob swiadomy deklaruje taką wole i to jest warunek jej przeprowadzenia. Wtedy personel moze przygotować i podłączyć odpowiednią aparaturę. Ale naciśniecie guzika ktory uruchamia aparaturę i proces eutanazji musi byc wykonane przez te osobę.
    W czym problem? Przecież w takiej sytuacji to jest samobójstwo a nie zabójstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile mi wiadomo, pomocnictwo przy samobójstwie jest w Polsce przestępstwem.

      Usuń